czwartek, 4 czerwca 2015

Dzień 51 - Porażki i sukcesy. Ulubione produkty.

                          Za mną już 51 dni! Nie wierzę, że ten czas tak szybko leci. Na początek chciałabym się Wam wyżalić.
Otóż jestem przemęczona, co niekorzystnie wpływa na moje samopoczucie. W szkole nas strasznie męczą. Chodzę spać o 1 w nocy, wstaję o  5:30, więc się ciut ponad cztery godziny. Ledwo funkcjonuję. Stres, zmęczenie i presja "bycia idealną" sprawiła, że tydzień temu załamałam  się. Zaczęłam marudzić, płakać, zjadłam chyba z kilo placka, pasztecików i ... poszłam spać. Ale wiecie co? Potrzebowałam w sumie takiego odreagowania. Najadłam się tak, że do dziś mam dość słodkiego. Ulżyło mi, teraz znów mocno trzymam się zdrowego jedzenia i
SĄ EFEKTY!

  1. Biegam coraz szybciej. W krótszym czasie coraz więcej kilometrów. Biegam zazwyczaj 2-3 razy w tygodniu po około  godzinie czasu i robię 8-9 km. To już takie moje minimum.
  2. Codziennie wieczorem chodzę na rolki i  nie odczuwam już zmęczenia. Jeżdżę, bo to kocham, cieszę się pogodą, rozmawiam w międzyczasie z koleżanką. Jeździmy około 9 km jednorazowo. Nogi czasem czuć, ale to taki pozytywny ból.
  3. SCHUDŁAM 3 KILOGRAMY! Moja waga już od 5 lat nie była taka niska. Moim celem na ten dzień było 55 kilogramów, a tu... 53! Oj opłaca się pocić, męczyć mięśnie i cierpieć przez zakwasy.
  4. Brzuch coraz mniejszy. Fałdki znikają. Nóżki robią się szczupłe, świetnie wyglądają w krótkich spodenkach. 


JEST LEPIEJ! TAK DOBRZE JUŻ DAWNO NIE BYŁO! JEST ŚWIETNIE!

Jutro wybieram się na zakupy zdrowego jedzenia. Kończą mi się zapasy no i ... nudzę się, więc pochodzę po galerii, może spotkam znajomych.

Oto kilka produktów, które muszą być w mojej kuchni:

  • Owoce i warzywa. Różnorakie. Jabłka, banany, arbuz, marchewki. Kocham dodawać je do śniadania, obiadu, kolacji.
  • Musli. Uwielbiam je wcinać na śniadanie. Są tu spory czy zdrowe, czy nie zdrowe, bo że niby tłuszcz. Ja jednak jem i jak sami już wiecie trzy kilo zleciało, więc chyba nie są złe. Do nich dodaję świeże owoce, łyżkę słonecznika, czasem lekki jogurt i jest wspaniale.
  • Batoniki musli. Na pewno zdrowsze niż inne czekoladowe batony. W prawdzie też mają sporo cukru, ale jeśli ktoś kocha słodycze, lepiej wziąć takiego batonika do szkoły niż coś bardzo czekoladowego.
  • Pieczywo chrupkie. Mało kaloryczne, a świetnie zastępuje kanapki. Nie jem pieczywa od ponad miesiąca, a czasem mam ochotę na zjedzenie jakiejś szyneczki, więc zamiast chleba jem to. Jest jeszcze lepsze niż normalna kanapka. Wafli ryżowych nie lubię. Smakują mi jak styropian. 
  • Warzywa na patelnię. Oj to częste moje danie na obiad. Do tego ugotowana pierś z kurczaka, ryż i wcinam. TYLKO NIE WOLNO BRAĆ DUŻO TŁUSZCZU.


A przed Wami kilka moich pyszności :)












sobota, 30 maja 2015

Dzień 41+ Jak zmieniło się moje menu

Dzisiaj się mierzyłam, dokładnie oglądałam swoje ciało w lustrze i
jestem bardzo zadowolona!

Za mną już 41 dzień ćwiczeń, zdrowego odżywiania i dążenia do wymarzonej sylwetki. Jestem z siebie BARDZO dumna, że w końcu wzięłam się za siebie, ponieważ teoretycznie to ja już
"5 LAT SIĘ ODCHUDZAM" !

Tak, przez 5 lat obiecywałam sobie, że od jutra zacznę ćwiczyć, zdrowo jeść mijały dwa dni i co? Czekolada, kebab, pizza, chipsy, pięć herbat dziennie z trzema łyżeczkami cukru do jednej szklanki.
I do tego mało ruchu. Ewentualnie ćwiczenie na lekcjach WFu, spacery w weekendy.

DOBRZE, ŻE UDAŁO MI SIĘ TO ZMIENIĆ.
Wreszcie kilogramy i centymetry lecą w dół! Wreszcie dostarczam mojemu  organizmowi tego, co naprawdę potrzebuje. 

A dokładnie, oto jakie zmiany zaszły w moim jadłospisie i trybie życia: 

    1.   Słodycze

Miłość do słodyczy narodziła się jak byłam bardzo mała. Oczywiście rodzice chcą jak najlepiej dla swoich dzieci, więc kupuję im słodycze na potęgę. Lato bez lodów? Czy to możliwe? 
Jeszcze ponad miesiąc temu nie wyobrażałam sobie DNIA BEZ SŁODYCZY. No po prosu, aż coś się we mnie gotowało gdy nie zjadłam batonika, czekolady, ciastek. Najgorsze było to, że jak zjadłam jedną rzecz, to pragnienie słodkiego nie ustępowało, a narastało. 
Podczas "odchudzania" wolałam zjeść czekoladę, a dać sobie spokój z obiadem, albo kolacją.

Na szczęście udało się. Myślałam, że już nigdy nie wyjdę z tego jakby nałogu. W sumie słodycze ograniczyłam z dnia na dzień, tłumacząc sobie, że nie są mi potrzebne, a gdy brała mnie na nie chęć oglądałam zdjęcia wysportowanych dziewczyny, patrzyłam na swój brzuch i zadawałam sobie pytanie, czego bardziej chcę - zjeść loda, czy mieć piękne ciało.

Czasem pozwalam sobie na coś słodkiego, ale pod warunkiem, że nie zawiera miliona kalorii, tłuszczy, chemii i nie jem go codziennie, a raz na tydzień lub na dwa. Jeśli chodzi o lody to stawiam na te wodne, jeśli batoniki, zamiast czekoladowych wybieram ziarniste. 

   2.    Herbata


W samej herbacie nie ma nic tak bardzo złego, jeśli pije ją się raz na jakiś czas i nie słodzi się jej 3 ŁYŻECZKAMI CUKRU! Na dodatek tych herbat jest około 5 dziennie... 5*3=15 ! Potrafiłam zjeść 15 łyżeczek cukru! Nie licząc już innych słodkości. 

Zwalczyłam to! Herbaty czarnej nie piję już od miesiąca. Zastąpiłam ją zieloną herbatą i melisą. O wiele lepiej się czuję.

Specjalnie dla Was odliczyłam ile to jest 15 łyżeczek cukru. Spróbujcie o zjeść na raz! Koszmar dla organizmu.



  3.   Pieczywo


Chodzę do szkoły. Na drugie śniadanie zawsze brałam do szkoły bułkę, lub co gorsza ogrooomną bułkę słodką lub rogala z czekoladą. Do tego dochodził jakiś batonik, kawa wypita z automatu... Okropnie to brzmi.

Na śniadanie oczywiście - bułka lub dwie kanapki.
Szkoła - Bułka
Kolacja - Bułka

Ileż można jeść to pieczywo? W końcu je odstawiłam, zastąpiłam waflami ryżowi, a do szkoły biorę ze dwa owoce, najczęściej jabłko i banana, a do tego jogurt.

   4.   Woda


Kiedyś oprócz herbaty nie piłam nic więcej. Pięć herbat dziennie po 200ml daje nam TYLKO LITR płynów. Co gorsza herbata, kawa zatrzymuje wodę w organizmie i powoduje jego jakby "spuchnięcie". 
Dodatkowo skóra jest mniej nawodniona, wysusza się kiedy pijemy tak mało.

Uświadomiłam sobie, że bez zwykłej wody, którą mogę kupić za kilka groszy daleko nie zajdę. Kupuję więc teraz zgrzewkę wody i piję gdy tylko poczuję, że mój organizm jej potrzebuję. Dodatkowo pobrałam na androida aplikację, która przypomina mi, że powinnam się napić, ile wypiłam, ile potrzebuję jeszcze wody.

____________________________________________


Co do dzisiejszego mierzenia, podsumujmy:

Talia : 67 cm
Brzuch: 80 cm
Uda: 52,8 cm

JAK WIDZICIE, JEST CORAZ LEPIEJ.

(Mierzę się na czczo, zaraz po przebudzeniu)


___________________________________________

Miałam dzisiaj zrobić sobie przerwę na regenerację, ale nie dałam rady, zrobię ją jutro :)
Dzisiaj dzień bardzo pozytywny - rano spędziłam na skakance i areobiku, później zjadłam pyszny omlet z płatkami musli ( orzechy + rodzynki ) i pojechałam na pokazy breakdance! Oczywiście na tym się nie skończyło. Musiałam wyjść na rolki, bo je kocham. Niestety nie pojeździłam długo, bo zaczęło padać.
Ta pogoda mnie zabija...


Pochwalę się moją wczorajszą kolacją :
musli, jabłko i pomarańcza! Kocham, kocham, kocham.







poniedziałek, 25 maja 2015

Zaczynamy!

Cześć!
Jak wiecie, blogów o tematyce odchudzanie, diet, ćwiczeń jest masa i pewnie zastanawiacie się, po co kolejny? Również tak myślałam przez kilka dni, ale postanowiła - ZAKŁADAM BLOG. 
Dlaczego? 
Robię to ponieważ, dzięki temu mam większą motywację. Czuję, że ktoś na mnie liczy, że tutaj każdy może przeczytać moje porażki i sukcesy, więc muszę się starać.
A DOKŁADNIEJ: Nie chcę pisać i czytać, że znów się nie udało.


A więc do rzeczy...

Nie, nie jestem gruba. 
Nie, nie jestem chuda.
Jestem szczupła, ale tłuszczu mam za dużo.

Jak mnie to denerwuje - siadam i robią mi się fałdki! Schylam się i grawitacja działa, brzuch leci w dół.

Koniec, zaczynamy.

  • Obecnie ważę : 56 kg
  • Mój wzrost: 161 cm
  • Obwód ud: 53,5 cm
  • Obwód brzucha: 84 cm
  • Obwód talii: 70 cm

Mój cel: 

  • Waga: 50 kg
  • Obwód ud: 48 cm
  • Obwód brzucha: 74 cm
  • Obwód talii: 63 cm

Przyłączycie się do mnie? 
Z doświadczenia wiem, że grupa innych ludzi bardzo motywuje. Chciałabym nie zostać z tym sama, bo to nie łatwa rzecz. Trzeba mi siły, wsparcia, otuchy.
Jeśli więc macie ochotę, piszcie do mnie, chwalcie się efektami, mówcie o swoich doświadczeniach. Niech w końcu nam się uda!


Jeśli chcesz podzielić się ze mną swoją przygodą z odchudzaniem, 
czy tylko porozmawiać, żeby wspólnie się motywować do dalszej pracy, pisz :

vivilea98@gmail.com